Między nami dziewczynami, czyli #girlspower w praktyce
Siedziałam długi czas i wpatrywałam się w ekran laptopa, usuwając każde zdanie, które pojawiło się na wirtualnej kartce. Z mojego “kryzysu twórczego” wyrwała mnie wiadomość od koleżanki z liceum, której dawno nie widziałam. Okazało się, że niedawno przeprowadziła się do Warszawy i chciałaby się umówić na babskie pogaduchy. Nazwijmy ją Ania… Na początku nie miałam ochoty spotykać się z Anią, ale po chwili stwierdziłam, że mam dość siedzenia nad pustą “kartką”. Podałam jej namiary na kawiarnię, w której od kilku godzin usiłowałam zacząć jeden z ważniejszych dla mnie artykułów, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów i szukając inspiracji…
Jak kobieta z kobietą
Ania szybko odpisała, że będzie za ok godzinę, ja jeszcze chwilę próbowałam zebrać się w sobie, aby coś stworzyć, ale po chwili dałam spokój, zamknęłam komputer i zaczęłam scrollować instagram. Zaczęłam przeglądać posty, hasztagi, chciałam znaleźć coś co zainspiruje mnie do pokazania bardzo złożonego i wielobarwnego tematu kobiecej przyjaźni z innej strony, bez koloryzowania. Szybko się jednak poddałam, bo #girlspower w social mediach wcale mnie nie zaskoczył i nie przyniósł kontrowersyjnych odkryć, które chciałabym przelać na papier. Dodatkowo okazało się, że Ania jest już na miejscu. Nie poznałam jej kiedy weszła do kawiarni, ale ona namierzyła mnie bezbłędnie. Przywitałyśmy się, ale czułam, że czas upłynął i że żadna z nas nie jest już dziewczyną z liceum. Mimo to, bardzo szybko znalazłyśmy wspólny język. Kiedy już powspominałyśmy nastoletnie przygody, ona opowiedziała mi o powodzie swojej przeprowadzki, o tym co się z nią działo przez tych kilka lat. Okazało się, że niedawno skończyła związek z mężczyzną, w którym była zakochana od czasów liceum. Był to M., z naszej klasy. Anka była w nim zakochana, ale on zdecydował się zakończyć ich związek po wspólnie spędzonym roku. Nie chciała mówić zbyt wiele, ja nie chciałam pytać... Jednak wyznała, że to właśnie dlatego zdecydowała się na wprowadzenie zmian w życiu. Ja z kolei opowiedziałam jej o mojej pracy, artykule, do którego próbowałam się zabrać przed naszym spotkaniem. Okazało się, że Anka ma wiele do powiedzenia na temat przyjaźni damsko- damskiej i wywiązała się między nami dyskusja.
Piękne hasła na sztandarach
Ania z pełnym przekonaniem stwierdziła, że jedynym w co wierzy, po przykrych miłosnych doświadczeniach jest prawdziwa przyjaźń, że kobiety powinny się zawsze wspierać i pomagać sobie. Przy okazji używając co najmniej kilkunastu niecenzuralnych epitetów skierowanych pod adresem mężczyzn, których treści nie przytoczę… nawet w formie cytatu… Anka bardzo dużo mówiła o swoich koleżankach, które wspierała w najważniejszych sytuacjach w ich życiu oraz o tym, że zawsze mogła na nie liczyć, kiedy to ona czegoś potrzebowała. Raczyła mnie opowieściami o babskich wieczorach, wspólnych zakupach i szalonych imprezach, kiedy zawsze czuła, że ma obok siebie osoby, które zadbają o nią i jej bezpieczeństwo. Pomyślałam, że idealna definicja “girlspower”- kobiety, która wierzy i praktykuje kobiecą solidarność, siedzi właśnie przy tym samym stoliku i pije ze mną kawę. W mojej głowie pojawiła się myśl, aby opisać tę naszą rozmowę i porzucić rozważania na temat “ciemnej” strony babskiej solidarności. Podczas rozmowy z Anką porzuciłam myśli o sensacyjnych opowieściach o rywalizacji dziewczyn pracujących w korporacjach, ani historyjek o przyjaciółkach, które los wystawił na okrutną próbę, jedną czyniąc szefową, a drugą jej podwładną. Pomyślałam, że Ania i jej relacje z przyjaciółkami, które pozwoliły jej przetrwać wiele trudnych chwil to idealny materiał na artykuł. Zaczęłam wtedy również myśleć o moich koleżankach, przyjaciółkach, o kobietach, które spotkałam na mojej drodze… Silnych, niezależnych, odważnych, moich mentorkach, dzięki którym popełniłam kilka błędów mniej i stałam się dziewczyną, która lubi swoje odbicie w lustrze… Tak! Siła jest kobietą. Mamy to! Zaraz po spotkaniu z Anką, ten milion myśli, które miałam w tamtej chwili w głowie, zamienię w treść, która będzie stanowiła pochwałę “girlspower”, traktując o wartości kobiecej solidarności. Kiedy żegnałam się z Anią, podziękowałam jej serdecznie za inspirację oraz za to, że jest ciekawą i mądrą babką, dzięki której dostałam ważną lekcję.
Mówisz o #girlspower, więc nie wchodź do łóżka żonatego mężczyzny
Artykuł skończyłam jeszcze tego samego wieczoru, gdyż nazajutrz planowałam wyjazd w rodzinne strony, a poza tym nie mogłam pozwolić, aby inspirujące spotkanie poszło na marne. Mimo, iż tekst był gotowy, nie wysłałam go od razu, byłam już zmęczona, a poza tym bladym świtem czekał mnie wyjazd, zostawiłam ostatnie poprawki i poszłam spać. Następnego dnia, zmierzając do domu rodziców, postanowiłam podjechać do piekarni, po bułki na śniadanie. Wysiadając z samochodu, zauważyłam jak ze środka wychodzi M., kolega, który był powodem burzliwych zmian w życiu Anki. On również mnie zauważył i jak gdyby nigdy nic, krzyknął: “Cześć!”. Odpowiedziałam zdawkowo: “hej!”, nie łapiąc kontaktu wzrokowego. Zapytał co słychać, a ja miałam ochotę, w imię babskiej solidarności, powiedzieć mu jakim jest palantem… Szybko jednak się opanowałam, bo w zasadzie Anka jedynie krótko skwitowała ich rozstanie, twierdząc, że im “nie wyszło”. Odpowiedziałam, mu że jakoś leci, nie chcąc kontynuować tej rozmowy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w drzwiach piekarni ukazała się Marta- śliczna blondynka (również z naszego liceum, o rok młodsza od nas), która trzymała za rękę małą dziewczynkę (mogła mieć maksymalnie 3 lata), a M. przedstawił mi je jako swoją żonę i córeczkę… Poczułam jak wszystkie piękne zdania o kobiecej solidarności wypowiedziane zeszłego wieczoru przez Ankę pękają jak bańki mydlane… Pomyślałam o Ance, która przecież musiała wiedzieć o małżeństwie M., w końcu to małe miasteczko, a ponadto wszyscy chodziliśmy do tego samego ogólniaka... Dziewczyno! Jeśli mówisz o “girlspower”, nie wchodź żonatemu facetowi do łóżka! Prawdziwa babska solidarność, to przede wszystkim lojalność, nie tylko w stosunku do przyjaciółki, ale każdej kobiety.
Kochane Dziewczyny, podobieństwo do prawdziwych zdarzeń jest jak najbardziej zamierzone, a ta historia zdarzyła się naprawdę… Nie trzeba jednak daleko szukać, bo takie rzeczy dzieją się wśród nas i sprawiają, że wyrażenie: “człowiek człowiekowi wilkiem”, często zastępuje się pseudo- humorystycznym: “kobieta kobiecie kobietą”. Bądźmy kobietami jakie chciałybyśmy spotykać na swojej drodze, z jakimi chciałybyśmy się przyjaźnić. Takimi które “zaobrączkowanemu” facetowi pokażą którędy do wyjścia…, a nie jak dotrzeć do łóżka. Bycie singielką w tym temacie nic nie zmienia, bo przecież doskonale wiesz, że On ma żonę…