Postanowienia noworoczne. Hot or not?
W tym roku już po raz kolejny postanowiłam, że nie będzie postanowień. Mimo iż w swojej konstrukcji założenie jest nie do końca prawdziwe, a do wszechświata trafiła informacja, że (jakieś) postanowienie zostało podjęte… Ale po kolei. Dzisiaj jest 16 stycznia, psychologowie twierdzą, że to data graniczna, między POSTANOWIŁAM a WYTRWAM. Co to oznacza w praktyce? Kochane Sky Girls, jeśli w swoich założeniach wytrwałyście, do dzisiaj, daje Wam to większą szansę na powodzenie całego przedsięwzięcia. Ja natomiast, napisałam ten artykuł, żeby zmotywować jeśli potrzebujecie motywacji, usprawiedliwić, jeśli coś Wam nie wyszło, ale przede wszystkim, żeby uświadomić, że nie ma złotego środka na postanowienia i ich realizację. Będzie trochę na luzie i mam nadzieję, ciekawie, więc zachęcam Was do przeczytania do końca.
Mity związane z postanowieniami
Tutaj chciałabym się rozprawić z kilkoma mitami, jakie narosły wokół tego tematu. Na początek kwestia przełamywania słabości. Noworoczne postanowienia powinny sprawiać, że nasze życie stanie się lepsze, będziemy się dzięki nim rozwijać, a niekoniecznie z nimi męczyć. Moim ulubionymi postanowieniami są zawsze te związane z aktywnością fizyczną. Naprawdę, to bardzo dobry pomysł, ale czy ktoś mi może odpowiedzieć na pytanie, dlaczego 80% osób wybiera bieganie, skoro ponad połowa z nich nie lubi biegać? Przecież jest tyle innych dyscyplin: joga, taniec, basen, od razu robi się przyjemniej.
Kolejny (mój ulubiony) mit, to żeby w swoje postanowienia angażować innych ludzi. Zwykle chęć “wciągnięcia” innych we współudział w swoich postanowieniach, pojawia się kiedy, np. pracujemy razem. Fajnie iść razem na siłownię czy na lekcję angielskiego, ale nie widzę racjonalnego usprawiedliwienia tego, aby realizację swoich celów uzależniać na innych. Osoby, które zaangażujesz, mogą Cię zarówno motywować, jak i zniechęcać, weź to pod uwagę.
I na deser, mit, który nie dla wszystkich jest oczywisty… Z jednej strony trochę zazdroszczę, bo ja, np. jestem w stanie zapomnieć, nawet o tym co jadłam na śniadanie, o tytule filmu obejrzanego dwa dni temu, nawet nie wspomnę… Właśnie dlatego mitem jest, że postanowień nie trzeba zapisywać, bo przecież “zapamiętam”! Nawet psychologowie twierdzą, że nasz mózg wszystko, co zapisane, traktuje jako ważniejsze. Poza tym przyjemniejsza niż samo notowanie jest analiza i odhaczanie, kolejnych osiągnięć.
Zawsze walczę do końca…
Każda z nas na pewno w swoim otoczeniu ma taką osobę, która robi postanowienia noworoczne i realizuje je krok po kroku do osiągnięcia założonego celu. Zwykle ludzie, którzy wytrwają swoich postanowieniach, to tacy, którzy robią ich mało i skupiają się na tym, co ich faktycznie pasjonuje. Moja znajoma w 2019 roku postanowiła, że zrobi… kurs spawania (!) i w grudniu miała w ręku... certyfikat zakończenia kursu spawania. Nie byłoby to pewnie niczym osobliwym, gdyby pracowała w branży budowlanej lub wykonywała, na co dzień pracę fizyczną, a nie była szefem działu marketingu w dużej korporacji. Podobno wyśmienicie się bawiła i spełniła swoje marzenie.
Poza ciekawym tematem ważne jest też odpowiednie (czasowe) rozłożenie poszczególnych postanowień. Pamiętajmy, że nie musimy wszystkiego zrobić w styczniu, rok ma całe 12 miesięcy, a dodatkowo 2020 to rok przestępny ;-). Zapewne niektóre z nich na pewno będzie nam przyjemniej realizować, jeśli na dworze zrobi się trochę cieplej. Poza tym zwykle więcej słońca wpływa na nas bardziej motywująco i zachęca do podejmowania nowych wyzwań. Jedyną osobą, dla której robimy postanowienia, powinnyśmy być my same, więc nikt nie będzie nas też “rozliczał”.
Postanowienia? To nie dla mnie!
Najczęstsze odpowiedzi, które pojawiły się, kiedy zapytałam w gronie koleżanek, które nie robią postanowień noworocznych, to (uwaga), że jeśli pojawi się u nich jakiś plan, potrzeba zrobienia czegoś dla siebie lub cel, realizują go tu i teraz. To również powód, dla którego ja od kilku już lat, nie obliguję się do niczego przed sobą, w okolicach około noworocznych. Przetestowałam to i uważam, że to naprawdę dobry sposób, szczególnie dla osób, które mają mnóstwo zainteresowań, a ich doba, jak dla każdego ma tylko 24 godziny. Założenie “chcę- działam”, daje możliwość spróbowania wielu rzeczy i wybrania tylko tych, które faktycznie są dla nas, które polubimy i będziemy do nich podchodzić z zaangażowaniem. Wtedy też możemy swobodnie decydować, jaka będzie częstotliwość poszczególnych działań, aby dostosować ją do naszego stylu i trybu życia. Kiedy jeszcze robiłam sobie postanowienia noworoczne, za każdym razem w pierwszej trójce lądowało na przemian, bieganie lub siłownia, pięć razy w tygodniu (!). Przy moim ówczesnym trybie życia i pracy, nie byłam w stanie tego zrealizować. Teraz kiedy tylko mam pół godziny, robię sobie krótkie rozciąganie przy relaksującej muzyce lub wykonuję kilka prostych jogowych asan, chodzę po schodach, zamiast jeździć windą oraz często spaceruję. To mój idealny balans pomiędzy aktywnością fizyczną, trybem życia oraz ilością zajęć w ciągu dnia. Oczywiście, od czasu do czasu (mniej więcej raz w tygodniu) biegam lub idę na zajęcia jogi, kiedy czuję taką potrzebę lub po prostu mam ochotę oczyścić myśli.
A jak to jest u Was dziewczyny? Robicie postanowienia noworoczne, a może działacie tu i teraz?